Św. Augustyn działał w warunkach chaosu i upadającego Imperium Rzymskiego. Ale jego czysto religijne dociekania świetnie można wykorzystać w czasach chaosu rynkowego, gdy świątynią stała się galeria handlowa.
Dla św. Augustyna najważniejszą książką była Biblia. Ale nie udawał, że nie widzi w niej wielu jaskrawych sprzeczności. Dlaczego więc Wszechmogący Bóg wprowadzał ludzi w błąd? Pytanie to pchnęło filozofa do ogólnej refleksji nad językiem, które swobodnie można wykorzystać również w bardziej przyziemnych niż to opisują święte księgi sytuacjach. Na przykład w komunikacji z klientem.
Po pierwsze: ludzie zawsze chcą powiedzieć więcej, niż naprawdę mówią
Dla Augustyna problem z Biblią był dosyć prosty: z jednej strony był doskonały i wszechpotężny Bóg, z drugiej zaś lichy człowiek ze wszystkimi swoimi ograniczeniami. Pismo Święte jest więc jedynie zewnętrzną, niedoskonałą oznaką woli bożej, której nie da się w pełni zrozumieć bez otwarcia się na jego łaskę. Ale mało prawdopodobne, by na infolinię zadzwonił do nas Bóg. Jak to się więc ma do komunikacji międzyludzkiej?
Bardzo podobnie! Według Augustyna to co mówimy czy piszemy również jest dużo mniej doskonałe od tego, co naprawdę chcemy zakomunikować. Zastanówmy się – ile razy nie potrafiliśmy nazwać jakiegoś uczucia albo jak często zdarzało się, że nie potrafiliśmy znaleźć adekwatnych słów? Nasze intencje (jakby powiedział Augustyn: słowo wewnętrzne) można poznać tylko w szerszym kontekście i wymaga to odpowiedniego nastawienia ze strony odbiorcy.
Henry Ford miał kiedyś powiedzieć, że zanim dostali samochód, klienci oczekiwali szybszych koni. Krótko mówiąc: klient może mówić jedno, ale nie oznacza to, że wie czego chce i że bezwzględnie ma rację.
Po drugie: chcesz wiedzieć o co chodzi klientowi? Słuchaj go z pokorą i pozytywnym nastawieniem
Brzmi banalnie, co? W praktyce nie jest jednak tak wesoło. Sam się zastanów ile razy komunikacja w dużych korporacjach odbywa się tylko na bazie mechanicznego przetwarzania danych zebranych w ankietach. Co to ma wspólnego z pokorą? Przecież to wybitny przykład zarozumiałego przekonania jakoby nasza ankieta była jakimś doskonałym narzędziem badawczym!
Św. Augustyn przykładał wielką rolę do biblijnego przykazania miłości. Jego praktyczny wymiar w komunikacji biznesowej polega na tym, że to Ty masz się zatroszczyć o to, żeby klient miał jak najlepsze warunki do jasnego wytłumaczenia o co mu chodzi. Sam fakt, że można do Ciebie wysłać informację na Facebooku to za mało. Prosty przykład: jak ktoś ma zapytać o produkt, skoro żeby dowiedzieć się co Ty właściwie sprzedajesz trzeba najpierw przeskrolować kilka stron marketingowego bełkotu i zdjęć ze stocka?
Po trzecie: klasyczne metody komunikacji ciągle są istotne!
Augustyn wątpił w to, że ówczesna wiedza retoryczna i filozoficzna jest wystarczająca do uchwycenia sedna wypowiedzi. Ale nie oznacza to, że ją w potępiał i bagatelizował jej znaczenie. Uważał, że zrozumienie Pisma Świętego składa się z dwóch równorzędnych pierwiastków: intelektualnego badania tekstu w oparciu o ludzką wiedzę i irracjonalnego nastawienia pełnego wiary i miłości do Boga.
Nie inaczej jest w praktyce biznesowej. Jeżeli myślisz, że filozofia świętego jest dobrą wymówką, by nie wprowadzać w swojej firmie standardowych rozwiązań w komunikacji to źle trafiłeś! Sedno tkwi nie w szukaniu drogi na skróty, a w uświadomieniu sobie, że w utartym szlaku też są czasem dziury, które trzeba ominąć. Augustyn próbował pogodzić ze sobą dwa pierwiastki: racjonalny umysł i irracjonalne serce. Dziś niejeden CEO dałby się za taką wiedzę pokroić, choć może pożądał by jej z bardziej niż starożytny święty przyziemnych powodów.