O Stanisławie Lemie wiemy zazwyczaj tyle, ile udało nam się przeczytać na lekcji języka polskiego, jeszcze w szkole podstawowej. Autor ten często pozostaje wykluczony z naszych dorosłych lektur, zapewne dlatego, że jest kojarzony głównie z „Bajkami robotów”. Warto jednak zgłębić jego dzieła, chociażby po to, żeby dowiedzieć się ile z wymyślonych przez niego futurystycznych dla tamtych czasów technologii, okazało się dziś przedmiotami użytku codziennego. E-booki, tablety, smartfony, a nawet internet – wszystko to znajdziemy w literaturze sprzed ponad pół wieku.
Kim był Lem?
Zanim przejdziemy do opisu tajemniczych technologii, o których wspomniałam wcześniej, chciałbym przybliżyć nieco postać ich autora dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji się z nim zapoznać.
W 2021 r. obchodzimy setną rocznicę urodzin Stanisława Lema, stąd rok ten został ochrzczony jego imieniem. Honorując jego pamięć, postanowiliśmy napisać serię tekstów nawiązujących do jego prac, jako że w naszej branży technologia stanowi główny filar. Najpierw jednak chciałabym przybliżyć samą postać pisarza.
Aby pokrótce określić daty i metryki niezbędne czytelnikowi do zrozumienia okoliczności powstania jego dzieł, Stanisław Lem urodził się prawie sto lat temu, 12 lub 13 września, we Lwowie, w międzywojennej Polsce. Sam Lem utożsamiał się z datą 13, ale jego rodzina zmieniła tę pozycję w akcie urodzenia na 12 września, żeby uniknąć pecha wynikającego z przesądu. Z perspektywy czasu – chyba im się udało. Mały Stanisław nauczył się pisać już w wieku 4 lat, a pierwszy list, który napisał, zaadresowany był do jego ojca i mówił o pierwszym samodzielnym załatwieniu się do wiejskiego wychodka z dziurą w desce.
Karierę pisarską rozpoczął w wieku 25 lat, kiedy to zainspirowany Wisławą Szymborską (i nie najlepszą sytuacją finansową), zaczął pisywać wiersze i opowiadania do magazynów, wśród których znalazły się „Kocynder śląski”, czy „Tygodnik Powszechny”. W 1948 r. Lem zaczął pisać swoją pierwszą powieść „Szpital Przemienienia”, który przez kolejne 8 lat nie został wydany, z powodu panującej w kraju cenzury. W 1951 r. napisał pierwszą powieść sci-fi, która przyniosła autorowi niespodziewany sukces i natchnęła do pisania książek o tematyce futurystycznej. Lem w niedługim czasie zaskarbił sobie tytuł jednego z najlepszych autorów w tejże tematyce.
Pomysły Lema sprzed 50 lat ziszczają się na naszych oczach
Słysząc słowa takie jak optony, trionsandy, lektony czy fantomatony wyobrażamy sobie… no właśnie, co sobie wyobrażamy? Nawet nie znając lektur Lema, nadajemy tym wyrazom znaczenie jakby fantastyczne. Po prostu aż proszą się, żeby skojarzyć je z tematyką sci-fi i faktycznie, właśnie stamtąd pochodzą. Mało tego, czytając ten tekst, używasz przynajmniej jednego z nich. Część z tej magicznej otoczki wokół Lema stanowi tajemnica, w jaki sposób był on w stanie opisać w swoich książkach, to czego my dziś używamy na co dzień. Tak więc – dowiedz się, które z istniejących dziś urządzeń, powstało w głowie pisarza na długo przed faktycznym planem ich stworzenia?
E-booki i audiobooki
„Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu. Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu”. […] Publiczność wolała lektony – czytały głośno, można je było nastawiać na dowolny rodzaj głosu, tempo i modulację.
Po przeczytaniu tego fragmentu czytelnicy zazwyczaj doznają niemałego szoku, myśląc sobie: „Przecież ja znam to urządzenie!”. Tak, zgadza się – jeżeli pomyśleliście o e-bookach, to rzeczywiście nie jesteście w błędzie. Wchodząc w tę retorykę nieco głębiej, książka w postaci małego kryształka, w naszym rozumieniu będzie czymś jak karta pamięci, a opton jej czytnikiem – jak Kindle, albo tablet. Co do lektonów, zaryzykowałabym stwierdzenie, że to audiobooki, z możliwością dopasowania głosu i tempa czytającego. Powyższy cytat pochodzi z książki „Powrót z Gwiazd”, napisanej 40 lat przed pierwszą próbą stworzenia e-booka.
Smartfony
Czytając „Obłok Magellana”, docieramy do fragmentu, przez który aż otwieramy usta ze zdziwienia. A może to tylko moje wrażenie? Przeczytajcie sami:
„Posługujemy się nim dziś, nie myśląc wcale o sprawności i potędze tej olbrzymiej, niewidzialnej sieci opasującej glob; czy w swej pracowni australijskiej, czy w obserwatorium księżycowym, czy w samolocie – ileż razy każdy z nas sięgał po kieszonkowy odbiornik wywoławszy centralę Biblioteki Trionów, wymieniał pożądane dzieło, by w ciągu sekundy mieć je już przed sobą na ekranie telewizora”.
Jeżeli nerwowo zerkacie teraz na swoje telefony – strzał w dziesiątkę. Kieszonkowe odbiorniki bez wątpienia przywodzą na myśl telefony komórkowe, ale fakt, że są one podłączone do tajemniczej sieci oplatającej Ziemię, nakazuje myśleć stricte o smartfonach. Są one podłączone do sieci i oczywiście mają możliwość wyświetlania ekranu na telewizorach. To wręcz przerażająco intrygujące!
Internet
W tej samej powieści co w przykładzie powyżej Lem opisał przyszłość, w której ludzie mieliby dostęp do ogromnej wirtualnej bazy danych zwanej „Biblioteką Trionów”. Z tej biblioteki użytkownicy mogliby czerpać dowolne informacje, a także otwierać je na kieszonkowych odbiornikach, czyli po naszemu – korzystać z Internetu za pomocą smartfona.
„Trion może magazynować nie tylko obrazy świetlne, sprowadzone do zmian jego struktury krystalicznej, a więc podobizny stronic książkowych, nie tylko wszelkiego rodzaju fotografie, mapy, obrazy, wykresy czy tablice, jednym słowem wszystko, co można przedstawić w sposób dostępny odczytaniu wzrokiem. Trion może magazynować równie łatwo dźwięki, a więc głos ludzki, jak i muzykę, istnieje też metoda „zapisu woni”.
W porządku, może jeszcze nie znaleźliśmy sposobu na zapis zapachów, ale wszystko przed nami!
Lem zmarł w 2006 r., co oznacza, że zdążył zobaczyć, jak spełniają się niektóre z jego przewidywań, w tym Internet. Choć wydawał się być bardzo podekscytowany tą ideą, jego pierwszą myślą po zetknięciu się z nowymi mediami były słowa: „Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów”.
Lem był jasnowidzem, czy raczej geniuszem?
Jasnowidz, podróżnik w czasie, czy władca nad wiedzą tajemną – możemy nazywać Lema wszystkimi tymi terminami jeśli bardzo chcemy, ale fakt jest taki, że był on po prostu piekielnie dobrym artystą. Jego geniusz polegał na wsłuchiwaniu się w pragnienia czytelników, przekształcając je na szalone pomysły, które jak się okazuje – wcale nie są aż tak szalone.
Umiejętność dokładnej i rzetelnej obserwacji swojego otoczenia i dopasowania go do oczekiwań publiczności, pozwoliła na stworzenie całkiem nowego świata, który został przelany na papier, a dostęp do niego mieli wszyscy głodni przygód czytelnicy. Lem umiał dostrzec, w którą stronę zmierzał świat.
Nie możemy zapomnieć o fakcie, że żył on w okresie międzywojennym, a później II Wojny Światowej, doświadczając stale zmieniającej się technologii wojennej, starającej się dotrzymać tempa tym okrutnym czasom. Biorąc pod uwagę te okoliczności, jego artyzm połączony z inteligencją zadziałały jak katalizator dla niezwykłych pomysłów o alternatywnym świecie, budując urządzenia jeszcze wtedy nieznane, ale nie niemożliwe do wymyślenia, w perspektywie pędzącego świata.
Rzeczy, które opisuje w książkach, są tak uniwersalne, że będą ekscytować czytelników na całym świecie jeszcze przez kolejne sto lat, a nawet dłużej, inspirując kolejne pokolenia pasjonatów science-fiction.