Zakończona wczoraj ponowny wyborem Baracka Obamy na prezydenta USA wielomiesięczna kampania wyborcza była pod wieloma względami wyjątkowa. Spin-doktorzy prezydenta postawili na bezprecedensowe rozwiązanie – oparcie kampanii o Marketing Automation. Nazwana przez The Guardian Świętym Grallem kampanii cyfrowych, owiana legendą tajna broń Obamy – The Dashboard zmieniła oblicze nie tylko tej kampanii, ale każdej, która będzie miała miejsce w przyszłości.
The Dashboard to nazwa platformy, na której rejestrowali się wolontariusze chcący wspierać kampanię Baracka Obamy. Podając adres e-mail i kod pocztowy na stronie startowej każdy, kto chciał wspierać Baracka Obame otrzymywał dostęp do portalu. Dla użytkowników był to zwykły portal społecznościowy, z dostępem do wiadomości, eventów wyborczych czy grup dyskusyjnych.
Tym, co stanowiło o wyjątkowości The Dashboard było jednak sam system stojący za portalem. Od strony technicznej był to system klasy Marketing Automation. Postawione przed nim zadania mogły okazać się kluczem do powodzenia kampanii.
–Wykorzystanie systemu klasy marketing automation w kampanii prezydenckiej Obamy umożliwiło personalizowanie komunikatów do poszczególnych wyborców i grup wyborców co budowało ich realne zaangażowanie. Telewizja w tym samym czasie pozostała miejscem, gdzie robi się kampanię negatywną – mówi Grzegorz Błażewicz, twórca SALESmanago, pierwszego polskiego i jednego z pierwszych w Europie systemu klasy Marketing Automation, z którego korzysta kilkaset firm, m.in. Rainbow Tours i Jean Louis David.
The Dashboard zbierał kompleksowe informację o wolontariuszach
Każdy z adresów email trafiał do wspólnej bazy danych, w której były też dane wolontariuszy zarejestrowanych w inny sposób. System synchronizował wszystkie dane dostępne na temat danego wolontariusza, jak również miał szerokie możliwości monitorowania jego poczynań. W innowacyjny sposób połączono monitorowanie działań online, zarówno na stronach internetowych czy serwisach społecznościowych, jak również działań offline, takich, jak niektóre połączenia telefoniczne, wpłacone dotacje czy wykonane zadania ( dzięki opcji raportowania poczynań poszczególnych wolontariuszy w kampanii).
System potrafił sam wybrać najlepszych ludzi do poszczególnych zadań
Dzięki temu sztab wyborczy Baracka Obamy wiedział dokładnie ilu ma wolontariuszy w danym regionie, kim są Ci ludzie, w jaki sposób działają dla kampanii i do jakich zadań mogą okazać się przydatni. Wszystkie te dane były dostępne dla każdego z prowadzących kampanię dzięki czytelnemu interfejsowi i rozbudowanym mechanizmom raportowania. Pozwalało to zminimalizować czas potrzebny na przygotowanie działań wymagających pomocy wolontariuszy – nie trzeba było przeczesywać kilkudziesięciu baz danych komórka po komórce w poszukiwaniu odpowiednich ludzi. The Dashboard sam sugerował, którzy wolontariusze mają predyspozycję do wykonania danego zadania.
Jak obrazowo opisał Micah Sifry z techpresident.com: Jeśli dostałeś email, że któryś z wolontariuszy wpłacił dotację na kampanię, twoi ludzie w całym kraju w tej samej sekundzie wiedzą, że nie muszą już do niego dzwonić z pytaniem o dotację. To właśnie suma takich małych rzeczy pozwala wygrać wybory.
The Dashboard wzbudzał rywalizację między wolontariuszami aby poprawić ich wydajność
Możliwości The Dashboard sięgały dalej, sprytnie wykorzystując mechanizmy psychologiczne do motywowania wolontariuszy. System wzmagał bowiem wewnętrzną rywalizację między grupami regionalnymi, informując wszystkich wolontariuszy o osiągnięciach najlepszych z nich. Ta sprytna taktyka pozwalała na maksymalne podniesienie motywacji ekipy i, mówiąc kolokwialnie, wyciśnięcie z nich ostatnich soków. To mogło dać przewagę nieosiągalną dla sztabu konkurenta.
Za wcześnie jeszcze na ocenianie, które elementy kampanii zadecydowały o jej powodzeniu. Wydaje się, że to właśnie The Dashboard mógł być tym elementem, który przeważył szalę na korzyść Obamy. W przypadku walki o taką stawkę to właśnie błyskawiczny dostęp do wartościowych informacji odgrywa kluczową rolę.
Pierwsze wybory Obama wygrał dzięki Facebook, a drugie wychodzi na to, że dzięki Marketing Automation – dodaje Błażewicz. Bardzo prawdopodobne zatem, że to właśnie dzięki osiągnięciom automatyzacji marketingu zdobywca nagrody Nobla ponownie może cieszyć się fotelem prezydenta Stanów Zjednoczonych.